Projekty orkiestrowe

        Od kiedy zacząłem grać w Big Bandzie Uniwersytetu Zielonogórskiego pod kierunkiem Jerzego Szymaniuka, odkryłem w sobie dużą fascynację brzmieniem jazzowej orkiestry. Odbierałem je jako złożony obraz: duża paleta możliwych do uzyskania barw i szeroka sonorystyka, realizacja pulsu przez wszystkich muzyków zespołu, a także przestrzeń dla improwizacji. Tym bardziej cieszyłem się zawsze na koncerty z orkiestrą. Przez ostatnie lata zagrałem z Big Bandem UZ wiele razy, a wśród zapraszanych gości byli m.in. Urszula Dudziak, Lora Szafran, Ewa Uryga, Adam Makowicz, Krzysztof Herdzin, Maciej Sikała i wielu innych znakomitych artystów. Od kilku lat gra tam bardzo dobra sekcja rytmiczna z Kubą Olejnikiem, Przemkiem Jaroszem i Wojtkiem Pruszyńskim.

         Wśród moich doświadczeń orkiestrowych jako sidemana jest także współpraca z Orkiestrą Kameralną Silesian Art Collective Mateusza Walacha. Odmienny charakter muzyki i składu instrumentalnego generował inne doświadczenia. Odwiedziliśmy z OKSAC wszystkie największe miasta w Polsce. Trzeba podkreślić, że bez względu na repertuar, solistów i skład personalny orkiestry, zawsze wyczuwa się absolutnie profesjonalne podejście do realizacji tych przedsięwzięć u wszystkich zaangażowanych w projekty. Za doskonałą realizację dźwięku odpowiada Mateusz Sołtysik, a mocny groove w sekcji to m.in. zasługa Michała Dziewińskiego.

W pewnym momencie dojrzałem do założenia swojego dużego zespołu. Złożyło się na to kilka czynników. Przede wszystkim bagaż doświadczeń wynoszonych z realizacji mocnych artystycznie projektów big bandowych, np. koncert z Big Bandem Akademii Muzycznej w Katowicach pod kierunkiem Andy’ego Middletona, czy koncert w NOSPR z Big Bandem Małopolskim z Rosario Giuliani. Praca z artystami tego formatu pokazywała mi różny sposób koncepcji kształtowania brzmienia orkiestry przez lidera dużego zespołu. Nakręcał mnie fakt, że nierzadko wykonywaliśmy też moje partytury. To był kolejny impuls do założenia orkiestry, bo skoro byłem w stanie pisać orkiestrowe aranżacje dla różnych zespołów, to tym bardziej sprawdziłyby się moje partytury przy założeniu, że wiem, komu dokładnie dedykuję napisane przeze mnie partie.

       Bezpośrednim bodźcem do powołania Bartosz Pernal Orchestra był recital w ramach mojego przewodu doktorskiego wykonany w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu, w 2016 roku. Napisałem siedem partytur, zrobiliśmy próby i zadebiutowaliśmy z doborowym składem. Od razu zakładałem, że nie będzie to komercyjny projekt. Wiedziałem też, że utrzymanie działalności orkiestry nie będzie łatwe, ponieważ jako zupełnie niezależny byt, niemający regularnego wsparcia i finansowania instytucjonalnego, będzie funkcjonował z częstotliwością wynikającą z ilości zaproszeń organizatorów festiwali. Na szczęście udało mi się wraz z tą formacją zagrać sporo swoich aranżacji w różnych festiwalowych okolicznościach. Dwa miesiące po debiucie w 2016 roku zagraliśmy z Jacqui Dankworth i Januszem Szromem podczas 52. edycji festiwalu Jazz nad Odrą. Rok później na tym samym festiwalu wystąpiliśmy ze Zbigniewem Lewandowskim i Piotrem Baronem, a kilka miesięcy później pokazaliśmy się na festiwalu Hałda Jazz w Bogatyni z Anną Marią Mbayo z zupełnie innym repertuarem. Rok 2018 to wiosenne koncerty orkiestry m.in. w NFM z Wojtkiem Myrczkiem i podczas Drum Battle w Legnicy. Jesienią natomiast zagraliśmy moje interpretacje utworów pochodzących ze ścieżki dźwiękowej gry Grim Fandango. To wspominam szczególnie. 100-stronnicowa partytura, duża rzecz. Podczas pisania tych aranżacji cieszyłem się, że miałem wolną rękę od organizatora co do brzmienia utworów. Mateusz Pawlak z Game Music Festival okazał całkowite zaufanie i totalny profesjonalizm. Miałem również dużą satysfakcję, że interpretuję muzykę, która powstała na zlecenie legendarnego studia Lucas Art i przez ponad 20 lat stanowiła immanentną część gry znanej fanom z całego świata. Wystawiliśmy The Jazz of Grim Fandango w NFM i to było dobre granie! Do dziś żałuję, że nie możemy wydać zarejestrowanego materiału. Ciążą nad tym jakieś prawne obostrzenia i nie wiem, czy kiedykolwiek uda się zrealizować album z tego koncertu? Rok później zagrałem z orkiestrą podczas jubileuszowej edycji RCK PRO Jazz Festival, a w roku 2020, gdy wszystko już dla muzyków zostało odwołane, zagraliśmy jednak z Bartosz Pernal Orchestra i to znów w Narodowym Forum Muzyki!

       Napisałem dużo orkiestrowego repertuaru z okazji wymienionych wydarzeń, ale równie istotny był fakt entuzjastycznie przyjmowanych moich nowych aranżacji przez muzyków tworzących skład orkiestry. Sam będąc sidemanem wielu orkiestrowych projektów wiem, że radość grania czasami gaśnie, gdy dostajesz do realizacji średnio-fachowo napisaną partię. Dlatego moim zdaniem słowo aranżer w Polsce jest trochę „wyświechtane”, używane zbyt często w odniesieniu do muzyków. Zbyt wielu tych „aranżerów” jak na tak małą ilość ludzi piszących kompetentnie. To jednak inny wątek.

Myśląc o składzie Bartosz Pernal Orchestra mogę powiedzieć, że opiera się po prostu na bardzo dobrych muzykach. Oczywiście nie mówię, że jest to równoznaczne z bardzo dobrym brzmieniem tej (czy jakiejkolwiek innej) orkiestry. Taka zależność byłaby uproszczeniem i negowała wartość wspólnej, kolektywnej pracy nad muzyką.  Mam jednak szczęście grać w tej orkiestrze z ludźmi, którzy ciągle pracują nad muzyką i swoim brzmieniem. W sekcji trąbek rotują Tomek Orłowski, Marek Kubiszyn, Erwin Żebro, Paweł Siembieda, Dominik Gawroński, Janek Chojnacki i Maurycy Wójciński. W sekcji puzonów zawsze Marcin Wołowiec i Dawid Khlas obsadzają dwa skrajne głosy: najwyższy i najniższy. Ja lokuję siebie w środku, dmucham w tej konfiguracji II głos. Lubię grać i pisać na 3 – osobową sekcję puzonów, choć okazjonalnie grywaliśmy w standardowej (4 – osobowej) obsadzie. W sekcji saksofonów bywa największa rotacja, ale też zawsze jest dobrze: Tomek Pruchnicki, Janek Kantner, Karolina Pernal i Szymon Łukowski dają możliwość poszerzania instrumentarium i mają zupełnie różnorodny charakter swoich partii improwizowanych. Dla mnie jest to wielka wartość. Podczas różnych koncertów orkiestry na saksofonach grywali też Tomek Wendt, Piotr Szwec, Jan Swaton, Mariusz Kuśnierz, Kacper Mikołajuk i Mateusz Leszczyński. W sekcji koniecznie Paweł Kukuła, który oprócz tego, że bardzo dobrze gra, to – co równie istotne – bardzo dobrze rozumie swoją rolę w big bandzie. Na kontrabasie grał Bartek Chojnacki, a te ostatnie koncerty zagrałem z Kubą Olejnikiem. Przy perkusji zasiadali Zbigniew Lewandowski, Przemek Jarosz i Wojtek Buliński.

       Jestem dumny z tego projektu i chciałbym, by kiedyś ta orkiestra stanowiła wartościową część jakiejś instytucji kultury zapewniającej nam warunki do tworzenia nowych projektów muzycznych. Może kiedyś to się uda.

       Orkiestrowy rozdział w moim życiu to także działalność Big Bandu Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Zacząłem prowadzić ten zespół po odejściu prof. Mazura z Uczelni. Postanowiłem wtedy, że działalność artystyczna będzie opierać się o dwa najważniejsze założenia: realizacja współczesnych partytur na równi z napisanymi w pierwszych dekadach początku XX wieku, a także wykonanie jak największej ilości koncertów. Rotacyjny charakter studenckich orkiestr nie daje właściwie żadnych gwarancji prowadzącemu co do zachowania jednolitego i pożądanego poziomu bandu w każdym semestrze. Niemniej jednak priorytety artystyczne i zapał studentów do pracy nad orkiestrowym brzmieniem doprowadził nas daleko poza schemat działalności big bandów w muzycznych uczelniach w Polsce. W latach 2015 – 2020 zrealizowaliśmy ponad 25 koncertów. Uśredniając: 5 projektów koncertowych na każdy rok akademicki, czyli (nie licząc wakacji) teczka z nowym repertuarem co dwa miesiące! Zagraliśmy w tym czasie m.in. z Bradem Terrym, Peterem Hermanem, Achille Succim, Wojtkiem Myrczkiem i Kajetnem Galasem. Oprócz regularnych koncertów granych w Uczelni, wystąpiliśmy w NOSPR, w Narodowym Forum Muzyki, na festiwalach Jazz nad Odrą, Jazztopad, Bass & Beat i Meer Jazz w Holandii. Zdobyliśmy też Grand Prix na 21. Ogólnopolskim Festiwalu Big Bandów w Nowym Tomyślu. Mocne artystycznie wspomnienia związane są także z działaniami wokół koncertów The Jazz at Lincoln Center Orchestra & Wynton Marsalis w Polsce (2016 i 2018). Dzięki współpracy Akademii z Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu i otwartości wielu osób udało się zorganizować warsztaty dla big bnadu, które dwukrotnie prowadzili Kenny Rampton i Wynton Marsalis. To było wspaniałe doświadczenie zarówno dla mnie jako prowadzącego ten zespół, jak i dla wszystkich studentów. Po warsztatach mieliśmy okazję zagrać suport przed JLCO na ich koncertach w Narodowym Forum Muzyki. Pamiętam te chwile bardzo dokładnie: wypełnioną po brzegi salę na ponad 1000 osób, świetny sound bandu grającego Laurę w aranżacji Billy’ego Strayhorna z Adamem Bławickim realizującym solo na saksofonie tenorowym. To był dobry czas! Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze uda się zrealizować tego typu projekty.

       Piszę o tym wszystkim z refleksją, że nie ważne, czy zespół ma w składzie studentów, czy absolwentów, czy działa w szkole, czy poza nią – jeśli jest to orkiestra, która pracuje regularnie, a nie z doskoku (jak najczęściej w Polsce), to jest szansa na wypracowanie bardzo dobrego brzmienia. Cieszę się, że udało się wraz ze studentami AMKL osiągnąć ten poziom!

Szczególnym wydarzeniem orkiestrowym był dla mnie udział w projekcie Piotr Wojtasik Presents podczas 57. edycji festiwalu Jazz nad Odrą. Zostałem zaproszony do tak gwiazdorskiego składu, że gdybym nic już nigdy po tym nie zagrał, to ten koncert mógłby być zwieńczeniem całej mojej muzycznej drogi. Czułem się zaszczycony, bo grałem z Mistrzami, moimi idolami.  Na trąbce zagrał Piotr Wojtasik i Sebastian Sołdrzyński, na saksofonach Marcin Kaletka i Tomek Pruchnicki, na fletach grał Igor Pietraszewski, a sekcja rytmiczna była zestawieniem wręcz zjawiskowym: Michał Tokaj, Leszek Możdżer, Darek Oleszkiewicz, Steve McCraven oraz Famoudou Don Moye. Skład dopełniały Magda Zawartko, Anna Maria Mbayo i Emose Uhunmwangho. Zagrałem partie puzonu, przygotowałem nuty dla zespołu i pozwoliłem sobie opleść temat utworu „Hola” Piotra Wojtasika nieco innymi kontrapunktami, niż na Jego płycie „Old Land”. Wspaniała muzyka zagrana z wybitnymi artystami. 

       Moje doświadczenia orkiestrowe to także działalność z zespołem Filary Jazz Big Band. (note: Pamiętam, jak pływałem kajakiem z synami przez lasy w centralnej Polsce, prawie bez zasięgu sieci, choć telefon od czasu do czasu wyświetlał jakieś wiadomości, m.in. od Bogusia Dziekańskiego. Odpisałem, że oddzwonię za kilka dni, ponieważ jestem odłączony od cywilizacji. W odpowiedzi dostałem SMSa: „Bartku, wracaj, cywilizacja Cię potrzebuje” – to było piękne). Jest to big band, który zawiązał się w moim rodzinnym Gorzowie i już choćby przez sam ten fakt chciałbym być częścią tego teamu i pomagać mu iść do przodu. Skład wspaniałych i bardzo zaangażowanych ludzi, którzy regularnie pracują nad muzyką spotykając się na cotygodniowych próbach. Napisałem dla tego zespołu kilka aranżacji orkiestrowych (w tym „Home Town Siute” inspirowaną muzyką Mariana Klausa) i wraz z Markiem Konarskim prowadzimy próby przygotowując zespół do koncertów.

       Okazjonalne projekty orkiestrowe, które prowadziłem są najczęściej wynikiem zleceń aranżerskich realizowanych dla rozmaitych instytucji. Nie jestem dyrygentem po studiach i z szacunku do wielkich artystów nigdy bym o sobie nie powiedział jako o dyrygencie. Realizuję jednak czasami projekty w tej roli, choć zawsze w obszarze muzyki jazzowej lub rozrywkowej. Dobrze wspominam np. koncert z Magdą Zawartko i Rafałem Szatanem w NFM we Wrocławiu w 2016 roku, gdy wystawialiśmy zaaranżowane przeze mnie piosenki z filmów Disney’a. Właściwe średnio raz lub dwa razy w roku pracuję w tym charakterze i również w miesiącach pandemicznych realizując nagrania dla Fundacji Pełni Kultury i Narodowego Centrum Kultury stanąłem na froncie dobrego big bandu w sali ICE w Krakowie.